Share on facebook
Share on twitter
Share on whatsapp
Share on email

Czy sąd może się mylić? Może. Ale lepiej, aby nie dowiedział się o tym od Ciebie

W jednej z powieści Szczepana Twardocha pojawia się żyd, który „Słynął z tego, że zawsze uprzejmie sądowi dziękował za wymierzoną karę, nawet kiedy wyniosła dwa tysiące złotych”. Ten żyd pojął jedną z najtrudniejszych prawd w sztuce prowadzenia sporów sądowych – nigdy nie bądź przeciwnikiem sądu.

O co chodzi w sporach sądowych

Historia, która podsumowuje cały wpis, zaczyna się na wystawnej kolacji. Gospodarz opowiada gościom zabawną opowieść. Podsumowuje ją cytatem (jak twierdzi) z Biblii – „opatrzność kształtuje nasze losy niezależnie od tego, jak je sami próbujemy z grubsza ociosać”. Inny uczestnik przyjęcia postanawia sprostować błąd i informuje wszystkich, że cytat pochodzi z Szekspira. Wywiązuje się mały spór, który poddają pod rozstrzygnięcie największego znawcy dzieł Szekspira obecnego na przyjęciu. Ten bez wahania odpowiada, że cytat pochodzi z Biblii, chociaż wie, że wypowiada go Hamlet w akcie 5 scena 2 dramatu Szekspira.

Dziś ten spór szybko i bezlitośnie rozstrzygnęłaby wyszukiwarka Google. Na tamtym przyjęciu, które opisuje w swojej książce Dale Carnegie, ważniejsze od pochodzenia cytatu okazało się to, by nie narazić gospodarza na utratę twarzy. „Po co udowadniać, że gospodarz się mylił? Czy to sprawi, że będzie Cię bardziej szanował?” – komentuje całą sytuację znawca Szekspira.

Ta opowieść bardzo często pomaga mi w prowadzeniu sporów sądowych. Przypomina mi, że w sądzie nie chodzi o to, aby mieć rację i ją przeforsować, ale o to, aby sąd rozstrzygnął sprawę tak, jak tego oczekujemy.  

Z sądem nie wygrasz

Orzeczenia sądów potrafią zadziwiać:

W takich sytuacjach chce się powiedzieć, że sąd jest w błędzie, że się myli, że jego stanowisko jest nieprawidłowe. Miażdżąc stanowisko sądu, miażdży się jednak również człowieka, który za nim stoi.

Jeżeli rozpoczniemy spor z sądem, to jesteśmy na przegranej pozycji, bo to do sądu należy decydujące zdanie. Nawet jeżeli sędzia będzie miał do siebie duży dystans, to i tak wytykanie mu błędów może podważyć naszą wiarygodność. Natomiast wiarygodność w sądzie znaczy więcej niż najlepsze argumenty prawne.

Dlatego znany brytyjski pełnomocnik radzi: „Nie walcz z sądem. Wszystko to Twoja wina – nie sądu” (I. Morley). W postępowaniach lepiej czasami samemu przyznać się do błędu, niż liczyć na to, że zrobi to sąd. 

Nikt nie potrzebuje krytyka, ale każdy chciałby mieć doradcę

Zauważyliście jak rzadko sędziowie piszą w uzasadnieniach o tym, że któraś ze stron miała rację? Nie piszą tego nawet, gdy w pełni podzielają czyjeś stanowisko. Podkreślają w ten sposób swoją niezależność, ale nie tylko. Pokazują również, że doszły do rozstrzygnięcia same, a nie poprzez działania stron.

Sędziowie są wykształconymi prawnikami. Mają często znacznie dłuższe doświadczenie, niż pełnomocnicy występujący w sprawie. Przez to naturalne jest, że bardziej ufają sobie, niż stronom. Dlatego sądy nie potrzebują od stron zastępowania ich w orzekaniu, prowadzenia za rękę lub krytyki.

Co innego z doradzaniem. „Nie możesz człowieka nauczyć niczego. Możesz mu tylko pomóc odnaleźć to w sobie”, pisał Galileusz. Stosując tę formułę nie mówimy sądowi, aby wybrał naszą stronę, ale aby wybrał najlepiej. To zupełnie inna forma przekonywania.

Można to przyrównać do decyzji, które podejmujemy na co dzień.  Przed wyborem nowej pralki szukamy o niej informacji, najważniejszych parametrów, opinii użytkowników. To wszystko po to, aby mieć poczucie, że wybraliśmy najlepiej. Podobnie sąd chciałby wydać najlepsze orzeczenie. Dlatego szuka oparcia, które pozwoli mu utwierdzić się, że podjął dobrą decyzję. Jeżeli nie znajdzie go w pismach stron, to poszuka go w innym miejscu, na które nie będziemy mieli wpływu.

Jak przekonać sąd, bez atakowania jego zdania

Co można zrobić, aby zmienić zdanie sądu bez pokazywania, że jest błędne? Być doradcą i to niezależnie od tego, czy sąd podziela nasze stanowisko. Dla mnie oznacza to realizowanie poniższych działań:

W ten sposób można zwiększyć swoją wiarygodność i skoncentrować uwagę na własnym stanowisku, a nie na krytyce stanowiska sądu lub drugiej strony.

Pozwala to również uniknąć komentarza, z jakim spotkał się pełnomocnik w postanowieniu Sądu Najwyższego ze sprawy III CSK 311/13 – Przeciwko argumentom pozwanego przemawia także przesadne zabarwienie niektórych sformułowań, np. że zaskarżone orzeczenie «jest jaskrawo nieprawidłowe», «nie wzbudza zaufania», «jest niezgodne z zasadami współżycia społecznego», a naruszenia prawa są «dostrzegalne (…) dla jednostki bez wykształcenia prawniczego»”

Czy uważasz, że spieranie się z sądem zmniejsza szanse na wygraną? Podziel się swoją opinią w komentarzach.  

Ta strona korzysta z plików cookie. Polityka Prywatności