Dziś prawo to istotna część mojego życia. Prawnikiem zostałem jednak przez przypadek. Zadecydowały o tym mała ilość zajęć na socjologii i propozycja kolegi, aby sprawdzić się w teście na wydział prawa. Dlatego trudno było mi zrozumieć prawników z urodzenia, którzy już w dzieciństwie spisywali z rodzeństwem umowy sprzedaży zabawek. Moja droga była ucieczką od prawa.
Studia prawnicze długo nie przekonywały mnie do tego, że jest to dobry kierunek. Zamiast omawiania klasycznych tekstów – wkuwanie podręczników, zamiast znajomych – na każdy zajęciach inne osoby, zamiast pisania – testy i egzaminy ustne. Opinię o prawie zmieniłem dopiero, gdy poznałem jego praktyczną stronę w fundacji Academia Iuris, w sądzie i w Prokuratorii Generalnej.
Prawo dało mi możliwość pomocy wielu osobom. Poznałem też wielu prawników, a z nimi wiele sposobów na prowadzenie postępowań:
- jedni nie napisali pisma dłuższego niż 10 stron, a dla innych na 10 stronie zaczynało się uzasadnienie,
- niektórzy opierali pisma na orzeczeniach i komentarzach, inni na odwołaniach do słuszności,
- część z nich działała ostrożnie i powoli, inni szybko i zdecydowanie.
Patrząc na nich, zastanawiałem się, który z nich działa najlepiej. W końcu każdy miał na swoim koncie sądowe zwycięstwa i porażki.
Doświadczenia w tym zakresie wielokrotnie mnie zaskoczyły. Rzeczywistość nieraz przypominała scenariusz Zaklinacza Deszczu, gdzie młody prawnik pokonywał asów palestry. Pomimo tego uważam, że w prawie sprawdza się myśl Pascala, że kiedy się gra w piłkę, obaj gracze, grają tą samą piłką, ale jeden umieszcza ją lepiej. W sądzie również obie strony mają do dyspozycji tę samą piłkę, składającą się z faktów, prawa i słów. Wierzę, że dzięki jej opanowaniu można grać lepiej i skuteczniej w każdym meczu.
Dowiedz się, o czym jest ten blog
Zapisz się na newsletter WARSZTAT PROCESOWY